-
Dzień wcześniej przygotowujemy sobie mak. Do 300 g suchego maku dodajemy 1,5 szklanki mleka. Gotujemy 3-4 minuty na małym ogniu, odstawiamy na kilka godzin żeby mak wchłonął płyn. Odcedzamy na sicie i dwukrotnie mielimy w maszynce do mięsa.
-
Masło i cukier ucieramy na jasną puszystą masę i dodajemy cały czas ubijając, po jednym żółtku. Następnie stopniowo dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i na koniec sok z cytryny i skórkę cytrynową. Pamiętajmy, że cytryna musi być dokładnie wyszorowana i sparzona wrzątkiem.
-
Białka ubijamy na sztywną pianę, dodajemy do ciasta i delikatnie mieszamy. Wykładamy do tortownicy o średnicy 26 cm wyłożonej papierem do pieczenia.
-
Białka ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli. Masło, żółtka i cukier dokładnie miksujemy. Pod koniec, łyżka po łyżce dodajemy zmielony mak i olejek migdałowy (ilość wg uznania-ja dałam pół). Na koniec dodajemy rodzynki. Łączymy z ubitą pianą, delikatnie mieszając. Przekładamy do tortownicy na wcześniej przygotowaną cytrynową masę.
-
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 60 minut (do tzw. suchego patyczka).
-
Galaretkę rozpuszczamy w litrze gorącej wody, brzoskwinie osączamy na sitku. Kroimy na plasterki i układamy na wystudzonym cieście, zalewamy tężejącą galaretką.
-
Wstawiamy do lodówki na minimum 2 h. Smacznego.